Diablo III w Trzech Aktach - Akt I: Oczekiwanie


Dopiero po trzech latach od premiery gry Diablo III postanowiłem odrobić zaległości względem serii, której drugą odsłonę pokochałem, a pierwszą dobrze zapamiętałem z wielogodzinnych posiedzeń w szkolnej sali informatycznej. Dlaczego teraz? Sezon ogórkowy w pełni, a Diablo III było jedną z gier odkładanych w nieskończoność "na potem". Dlatego też wpadłem na pomysł, aby swego rodzaju recenzję (bo raczej oceny w postaci samej gry nie będzie) tego tytułu podzielić na trzy akty. W pierwszym z nich postanowiłem cofnąć się kilka lat wstecz...

Blizzard niewątpliwie gry wielkie tworzy, a z pewnością takie, które mają wielomilionowe rzesze fanów na całym świecie. Dowodem tego jest przecież BlizzCon - impreza, podczas której wielbiciele światów z ich gier łączą się i bawią przez kilka dni w Anaheim. Być może moja miłość do Starcrafta trochę podupadła, a status związku facebookowego mógłbym ustawić na "to skomplikowane". Pokochałem natomiast ich grę MOBA Heroes of the Storm. Głównie ze względu na to, iż jest to jeden wielki fanservice dla takich osób jak ja. Diablo cały czas czekało na swoją kolej, a w World of Warcraft raczej nie pogram - nie jestem wielbicielem gatunku MMO i ciężko byłoby mi płacić abonament nie grając.

Wszystkie te gry poniekąd łączy jeden, wspólny czynnik - wydaje się, że pojawiły się nieco za późno. Tym samym z gier, na które po premierze wcześniejszych odsłon każdy rzuciłby się bez większego zastanowienia zaczęły się wątpliwości czy faktycznie były one potrzebne. Przykład Diablo jest o tyle skomplikowany, że Diablo II z dodatkiem Lord of Destruction wyznaczył kierunek dla gier hack & slash i mało która gra była bliska temu, co zostało tam zaprezentowane. Podobnie było w przypadku Starcrafta, gdzie w Brood Wara Koreańczycy z południa grają do dziś w ligach sponsorowanych przez Sbenu. Podobnie było poniekąd w Warcrafta III dzięki dziesiątkom modów i późniejszym przeniesieniu Doty na całkiem inny poziom dzięki Valve, choć ten rozwijał się jako World of Warcraft. Nie można więc powiedzieć dosłownie, że marka została zostawiona sama sobie przez kilkanaście lat.


Po Diablo II pojawił się boom na hack & slashery i było kilka gier, które mogły zainteresować. Chociażby taki Frater, był też Space Hack czy Loki. Jednakże była też taka gra jak Titan Quest - świetny przykład na to jak można rozwinąć ciekawe pomysły, dodać garść swoich i spowodować, iż nie będzie to zwykła kalka "diablosa". Co ciekawe: gra nadal wygląda świetnie po wielu latach po premierze! Świetnie stworzony świat oparty na mitach, oprawa graficzna i fizyka obiektów, ciekawy system ulepszania postaci i możliwość w dodatku Immortal Throne stworzenia mieszanki dwóch klas. Nadal pamiętam jak po dziesiątkach godzin spędzonych przy Diablo II, gdy miałem okazję spróbować swych sił w Titan Queście na stanowisku w Empiku koleś do mnie podszedł i powiedział "zagraj najpierw w Diablo II - to jest świetna gra". Co to mogło oznaczać? Z jednej strony to, że gra Blizzarda cały czas była na szczycie gatunku. Z drugiej - możliwe, że nie do końca wierzono w projekt, który mógłby godnie zastąpić Diablo. I mimo, iż była to świetna produkcja informacje odnośnie sequela Titan Quest pojawiają się i znikają. Ostatnio temat znowu został przywołany, ale to tylko były plotki...



A o Diablo III nadal nic nie wiadomo. Co prawda pojawiły się jakieś pierwsze trailery, pierwsze screeny i zapowiedzi w gazetach (nadal pamiętam wydanie Play'a, w którym był potężny artykuł z nim związany), ale sama data ukończenia prac nad grą miała status "gdy zostanie zrobione". Tradycyjnie dla Blizza, bo mało kiedy jakaś gra była zapowiedziana w pełnym formacie i bez większych czy mniejszych plotek i domniemań.

Ale było coraz bliżej premiery, a wtedy pojawiła się gra Torchlight, do której swoje trzy grosze dorzuciły osoby pracujące chociażby przy serii Diablo. W pierwszej odsłonie widać było nawet spore podobieństwa do etapów z pierwszego aktu Diablo III, z którego materiały pojawiały się w mediach branżowych. Dosłownie czuć było te podobieństwa na tyle, że poniekąd myślałem że gram w "mini-Diablo III". Trzeba jednak oddać Runic Games to, że mimo prostoty (nie mylić z prostactwem) całości gra wciągała. Bardzo spodobał mi się także motyw naszego zwierzęcego towarzysza, którego mogliśmy za pomocą przeróżnych smakołyków wzmacniać. Był także dobrym sposobem na pozbycie się rupieci - nasz kompan zgarniał je, sprzedawał je u kupca w mieście i wracał do nas na pole bitwy. Dlatego też drugą część Torchlighta, w której było o wiele więcej dobra wszelakiego od klas postaci, elementy wyglądu po możliwość wyboru zwierzęcego towarzysza przyjąłem niezwykle ciepło i gram w nią nadal w wolnych chwilach.


No właśnie, ale gdzie jest Diaboł? Diaboł się pojawił i moje odczucia względem tej gry były niezwykle... mieszane. 

Wiecie, to tak jak z czymś, czego bardzo pragniecie, macie jakieś wyobrażenie tego i jak z tym będzie nieziemsko, a ostatecznie gdy docieracie do celu mówicie "no fajne to... ale jakoś tak nie do końca". Tak właśnie było u mnie w przypadku Diablo III i poniekąd dlatego też czekałem z kupnem gry do teraz.

Cały czas miałem pewne wyobrażenie na temat kontynuacji świetnej, mrocznej gry sprzed ponad dziesięciu lat. Jeszcze więcej mroku w nowej szacie graficznej, taki sam gęsty i tajemniczy klimat, który wciąga niczym bagno. Nie chcesz z niego się wydobyć, chcesz się jeszcze bardziej zagłębić w nim. Tak było w momencie, gdy ojciec mojego kumpla kupił sobie premierową edycję Diablo II i przesiadywał całymi dniami rąbiąc potwory, a spod drzwi wydobywały się kłęby papierosowego dymu. Wertował setki razy dołączony do gry poradnik, w którym opisane były wszystkie umiejętności i drzewka rozwoju dostępnych postaci, zastanawiał się jak ugryźć danego bossa. Podobnie było i w moim przypadku, gdy kilka lat później w gimnazjum zacząłem się o wiele bardziej wgłębiać w świat Sanktuarium. Jadąc autobusem do szkoły temat był jeden: "co ci wypadło ostatnio?". Gdy nie miałem internetu często jeździłem do położonej nieopodal salki komputerowej ze swoją postacią na dyskietce czy odtwarzaczu mp3 i mogłem zacząć zabawę, a później kontynuować spokojnie w domu. To był niewątpliwie dobry temat do rozmów, bo i sama gra na to pozwalała. Każdy miał inne podejście do tematu, jeden robił nekromantę-barbarzyńcę, inny ładował wszystko w jeden atrybut.


Gdy otrzymałem możliwość zagrania w wersję beta Diablo III po ograniu wszystkich możliwych postaci powiedziałem: "No fajne...". Tylko tyle i aż tyle. Być może miałem za duże oczekiwania względem kontynuacji jednej z najlepszych gier, w jakie przyszło mi zagrać. Być może nowa sceneria i nieco cieplejsze barwy mnie odstraszyły. A może po prostu za dużo czasu minęło i mój zapał związany z tą grą po prostu ostygł.

Od jakiegoś czasu łatwo zauważyć, że gry nie potrzebują tak wielkiego okresu nakręcania hype'u i tworzenia atmosfery tajemnicy. Informacje na temat Fallout 4 wypłynęły niespodziewanie, mimo że mówiono o tym już od jakiegoś czasu. Gra ma wyjść jeszcze w tym roku, została zapowiedziana miesiąc temu. Zainteresowanie będzie? Ogromne... To nie te czasy, kiedy gry trzeba było zapowiadać z prawie rocznym wyprzedzeniem, bo mało kto miał wtedy internet i wiele osób dowiadywało się o nowościach z prasy growej lub ulotek dołączonych do gier w pudełkach. Mamy rok 2015, informacja dociera o wiele szybciej do czytelnika i o wiele lepszym wydaje się w przypadku większych graczy powiedzieć: "Ej ludziska! Mamy dla was sequel shootera, wyjdzie niedługo!" niż: "No gra pojawi się wtedy, gdy będzie gotowa". Nie ma podejrzeń o downgrade, nie ma wieloletniego nakręcania spirali hype'u jak w przypadku Watch Dogs, które z pokazu na pokaz wyglądało coraz mniej interesująco. Choć nadal uważam, że to była dobra gra. 

Diablo w porównaniu ze wcześniej wspomnianym przeze mnie Torchlightem czy Titan Questem prezentuje się dość średnio. Można by nawet rzec:"Ale to wszystko już było Blizzard!". W taki sposób z gry, która często była dobrym wzorem dla innych tytułów z gatunku (patrz.: Diablo II) stała się sama grą wzorowaną na rozwiązaniach z innych gier (patrz.: Diablo III). Oczywiście pojawiło się sporo nowości, urozmaiceń, ale to nadal za mało dla tych, którzy wiele lat przegrali, a niektórzy grają do dziś.


Podobnie było także w przypadku Heroes of the Storm, gdzie wielu graczy niejako z automatu zaczęli wypominać Blizzardowi, że najzwyczajniej w świecie przespano moment na premierę "własnej Doty". W przypadku Starcrafta kontynuacja kosmicznej strategii trafiła najgorszy z możliwych momentów, w którym gry z tego gatunku powoli zaczęły zmierzać w stronę losu, który podzieliły dinozaury. World of Warcraft? Poniekąd skutecznie zamknął drogę do powrotu Warcraftowi IV. W jaki sposób odwzorujesz wszystko to, co działo się na przestrzeni kilkudziesięciu lat w świecie kontynuowanym przez MMO? Jak wytłumaczysz, że coś jest, a czegoś nie ma? Przecież wielu graczy, którym trójka się podobała nie grała w WoWa więcej niż to, co oferuje Starter Edition. Nie zapominamy o Overwatch, który także wydaje się przespany, ze względu na swoje podobieństwa do Team Fortress 2 i mimo, że mówi się, iż Blizzard wiele pomysłów z innych gier łączy w swoich i robi z nich perełki gracze mogą dość nieufnie podejść do produkcji.

Blizzard musi się na nowo nauczyć tego w jaki sposób działać, aby nie tracić zainteresowania swoimi markami. To właśnie przeżywa Starcraft, którego liczba graczy stale maleje i Legacy of the Void raczej nie będzie w stanie tego zmienić. To powoli przeżywa World of Warcraft, którego liczba subskrybentów także jest coraz mniejsza. Co z innymi? Nie wiadomo... Na pewno muszą pójść z biegiem czasu i robią to już w kwestii Heroes of the Storm - comiesięczne aktualizacje, nowe postacie i mapy to dobra droga, którą powinny obrać także inne tytuły. Pytanie czy nie będzie już czasem za późno na innowacje i co najważniejsze - czy będzie miał jeszcze kto je zobaczyć...

W drugim akcie opowiem o swoich wrażeniach z konsolowej wersji Diablo III: Reaper of Souls. Niektórzy uważają ją za herezję względem PC, a o dziwo gra się w nią nadzwyczaj przyjemnie. Co może być zupełnie odwrotnym stwierdzeniem do tego, co tutaj przedstawiłem...
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz