Zostawię, zagram później...


Miałem naskrobać coś związanego z Metal Gear Solid. Przecież premiera Phantom Pain zbliża się wielkimi krokami, sam czekam na informację że mogę odebrać swój preorder. Swoją drogą zapewne odpalę raz czy dwa streama z gry, którego będziecie mogli znaleźć O TUTAJ.

Ale jakoś nie mogę zebrać się do napisania czegoś konkretnego na temat konkretnej gry tudzież serii. Dlatego postanowiłem trochę pomarudzić i napisać coś związanego z grami, które odkładam na "lepsze czasy". Przecież niby przez wakacje powinienem nadrobić wszelkie growe zaległości. Okazało się jednak, że jest ich jeszcze więcej...

Playstation 4 mam już ponad cztery miesiące. Nadal uważam, że była to jedna lepszych inwestycji growych od bardzo dawna. Ciekawych premier pojawia się coraz więcej, a bebechów mojego poczciwego piecyka nie chcę wymieniać co chwilę.

I nie... Rozdziałka 4K czy też inne rzeczy związane z PC Master Race mnie nie przekonają do grania tylko na PC.

Doszedłem także do wniosku, że zakup gry w wydaniu premierowym na konsolę wcale nie jest takie straszne. Mówiąc zupełnie szczerze: nigdy nie miałem aż takiego ciągu do kupowania powiedzmy trzech czy czterech premierowych wydań, które akurat w tym czasie wychodzą. Zawsze wybierałem jedną, na którą czekam najbardziej i tę sobie sprawiałem. Nikt mi nigdy żadnych prezentów nie dawał, a jeśli to już robił to zazwyczaj ciężko było mu się wstrzelić w mój growy gust.

I tak patrząc na to trochę z boku zaopatrzyłem się przez ten czas w:
  • Mortal Kombat X
  • Wiedźmin III: Dziki Gon
  • Diablo III: Reaper of Souls - Ultimate Evil Edition
  • The Last of Us - Remastered
Do Wiedźmina będę jeszcze wracał zapewne nie raz...
No dobra, nie wszystkie z nich to wydania premierowe, ale spójrzmy prawdzie w oczy - w ostatnim czasie mało co ciekawego wyszło, a sezon ogórkowy sprzyja dogrywaniu gier. Nie żebym miał nadmiar wolnego czasu, ale warto się niekiedy przysiąść i zagrać w to i owo, co odłożyło się na później np. z róznych bundli. Przejdźmy jednak do dalszej historii.

Dostałem jakiś czas temu w prezencie trzy miesiące Playstation Plusa. Tak, dokładnie - w prezencie urodzinowym. Mimo, że nie lubię ich dostawać to ucieszyłem się, ponieważ ten zakup planowałem od bardzo dawna. Zresztą i tak będę chyba wdzięczny do końca życia moim przyjaciołom za tego typu gest. Nawet jeśli prezentów wręcz nienawidzę dostawać... To po prostu miłe.

Wracając jednak do tematu to cały czas miałem wątpliwości kiedy nastąpi ten właściwy moment na kupienie Playstation Plus. Bądźmy szczerzy - są dwa główne powody, dla których wielu graczy decyduje się na subskrypcję: granie przez sieć i darmowe gry w ramach usługi.

Nie jestem graczem wybitnie grającym w multiplayery czy kooperacje w grach, które posiadają dość mocno rozwinięty tryb dla gracza jednoosobowego. Po prostu mam jakieś takie przekonanie, że multi dodawane często jest na doczepkę tylko po to, aby sztucznie zapełnić miejsce na płycie i pokazać "ale te osiem godzin to nie wszystko - mamy jeszcze multi!".

Dla mnie liczy się historia, dla której tę grę głównie zakupiłem. To coś w rodzaju filmu, w którym mogę sam brać udział. Książki, którą czytam sobie na żywo. Tak zacząłem do gier podchodzić od pewnego czasu. Można oczywiście jeszcze doszukiwać się w nich ukrytych przekazów, znaczeń, głębszej treści, ale nie zawsze jest sens rozdrapywać wszystkiego dokładnie grudka po grudce.

To tak jak z wierszami na języku polskim - z jednej strony przerabiamy na miliony sposobów Na Lipę Kochanowskiego, szukamy easter eggów, a tak naprawdę może Janek po prostu lubił siedzieć pod swoją lipą i chciał nam sprezentować takiego "ówczesnego instagrama" w postaci wiersza?
Gra jest nadal na dysku, czeka tylko aby wybrać "kontynuuj"...
Zostaje jeszcze temat darmowych gier. Przecież dobrze jest otrzymać coś za darmo, prawda? Mimo, iż jest to głównie w ramach opłacanej subskrypcji w przypadku PS Plus.

Nie mniej jednak zauważyłem, że w ciągu tych ostatnich trzech miesięcy do mojej biblioteczki trafiły takie gry jak:
  • Styx: Master of Shadows
  • Limbo
  • Lara Croft and the Temple of Osiris
  • Metal Gear Solid V: Ground Zeroes
  • Entwined
  • FEZ
  • Mousecraft
  • God of War: Asscention... to na PS3

Tak czy inaczej sporo tego, raczej narzekać nie powinienem. Nie zmienia to jednak faktu, iż zauważyłem, że gdy coś wpada mi darmowego lub też niespecjalnie chcianego to odkładam na później bez większego żalu. To znaczy "niechcianego": bardziej nazwałbym nie do końca spodziewanego, a że kiedyś w planach miałem to, aby się takowymi zainteresować lub też po prostu słyszałem sporo dobrego, ale miałem inne plany.

Mam więc w co grać. Powinienem sobie siedzieć, ogrywać wszystko od deski do deski... Jednak ostatecznie cały czas gram w The Last of Us, niekiedy próbuję swoich sił w trybie New Game + w Wiedźminie, ale innych gier praktycznie nie ruszam oprócz kilkuminutowych posiedzeń. Być może dlatego, że nie do końca je zaplanowałem w swoim "growym grafiku"?

Kiedyś doszedłem do wniosku, że to nie gry stają się coraz gorsze - to ja stałem się o wiele bardziej wybredny i nieco rozważniej wybieram gry, którym chcę poświęcić nieco więcej czasu.

Od jakiegoś czasu lubię mieć jeden tytuł, któremu poświęcam się bez wyjątku. Żyję jego treścią fabularną, losami bohaterów, interesują mnie wszystkie aspekty związaną właśnie z nim. Dlatego też bardzo dobrze odebrałem Alan Wake'a grając w niego tak, jak sama gra sugerowała, czyli odcinkami. Dlatego teraz bawiąc się w The Last of Us sam sobie dozuję porcje rozgrywki, ponieważ wydaje mi się, że to najlepszy sposób na poznawanie tej wizji post-apo. Cała reszta najzwyczajniej w świecie stoi w blokach startowych i czeka na to, aby się nią zaopiekować. Jednak aby to zrobić muszę mieć dość dobry powód i najzwyczajniej w świecie tego chcieć.

Tutaj działa także inny aspekt, o którym wielu graczy zapomina...

Jeśli kupujemy dany tytuł oznacza to, iż chcemy właśnie w tę konkretną produkcję zagrać i wynagrodzić producenta gry za trud włożony w cały proces tworzenia produktu.
Niewątpliwie trochę się tego nazbierało, prawda?
Wybieramy zazwyczaj to, co najlepsze dla nas jako graczy, choć często kierujemy się także recenzjami, opiniami innych graczy. Choć wiadomo - to co innym się podoba nie zawsze musi nam odpowiadać. Jednakże różni się ten wybór chociażby od tego, że jeden z drugim ściągnie sobie grę za pośrednictwem Zatoki Piratów i po kilku chwilach dojdzie do wniosku, że gra jest najzwyczajniej jest dla niego słaba, a że nie wydał na nią pieniędzy to uzna, że inny kupujący takowe produkty to banda idiotów - bo przecież te gry ktoś jednak kupuje. Z kolei osoba, która kupi grę i dzięki temu dowie się, że gra była słabo wykonana wtedy to własnie on nie kupi ewentualnych DLC lub też nie będzie dalej inwestował w nowe gry z serii, ponieważ będzie musiał się zastanowić czy czasem po raz kolejny nie zostanie wrobiony w coś nie do końca dobrej jakości.

Ciężko zauważyć przywiązanie do danej marki lub też wierzyć, iż taka więź się wywiązała. Dlatego też nie dziwi mnie to, że niektóre gry mimo swej "tragicznej reputacji" na forach nadal są wydawane, a to właśnie portfel w dużej mierze powinien głosować jeśli nie spodobała się nam chociażby wcześniejsza odsłona serii. Bez sensu jest przecież inwestować w to, co nam nie pasuje, prawda?

Tak więc ciężko jest się zebrać i zagrać w coś kompletnie nieplanowanego, coś co otrzymałem bez żadnego wysiłku. Podobnie jak w przypadku bundli czy przeróżnych zestawów gier kupuję je ze względu na kilka tytułów, które akurat mnie interesują. Na resztę czeka jeden z dwóch losów:

Pierwszy - rozdaję te gry tym, którzy akurat chcieliby w nią zagrać.

Drugi - muszę zostawić je na "lepsze czasy".

Smutne jest jednak to, że coraz częściej jestem zmuszony do tej drugiej opcji - bo przecież jednego kodu zawierającego z osiem gier nie mogę podzielić na wszystkich zainteresowanych. Sterta nieogranych gier rośnie i wcale nie muszę nazywać jej kupką wstydu.

Bo przecież czego się wstydzić? Przecież nie planowałem w te gry nawet zagrać...
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz