Hotline Miami 2: Wrong Number - Recenzja


Na moje wrażenia odnośnie trzeciego i czwartego odcinka Resident Evil: Revelations 2 będzie trzeba niestety nieco poczekać. Dziwnym trafem czasu było na tyle mało, aby przejść trzeci rozdział, postanowiłem więc ocenić obydwa za jednym przysiadem.

W międzyczasie jednak postanowiłem sobie zagrać w grę, na którą wielu graczy czekało, zwłaszcza tych spędzających czas głównie przy produkcjach niezależnych. Hotline Miami 2: Wrong Number, czyli sequel pierwszej gry Dennaton Games jest chyba jednym z niewielu przypadków, kiedy po gry z segmentu indie sięgam. Bo przyznam się bez bicia - indyki to nie jest moja bajka. Szanuję osoby uwielbiające grać w roguelike'i, cofające się za pomocą gier niezależnych do czasów młodości z tradycyjnymi cRPGami. I ja do nich wracam, jednakże zaczynam się często zastanawiać czy powinienem sobie niektóre gry czy też style rozgrywki sprzed kilkudziesięciu lat przypominiać.

Ale to temat na inny wpis (piątkowy). Dziś będzie soczyście...


Akcja Hotline Miami 2: Wrong Number dzieje się po wydarzeniach z pierwszej części, w której kierowałem poczynaniami Jacketa. Tym razem twórcy postawili na różnorodność i w ciągu 27 misji bohaterów pojawiło się o wiele więcej. Czy to dobrze? Zależy. Teoretycznie poznawanie historii The Fans (grupy, która postanowiła naśladować Jacketa), The Son (syn zabitego przez Jacketa szefa mafii), Evana Wrighta (który pisze książke na temat seryjnego mordercy), The Soldier (żołnierza walczącego na Hawajach), The Henchman (jeden z zbirów "synka") i detektywa Manniego Pardo jest ciekawe, ale także niezwykle chaotyczne i dopiero pod koniec ostatniej misji doszedłem do wniosku jak wydarzenia przedstawione przez cały czas układają się w logiczną całość.

Dodatkowo w grze pojawia się całkiem solidna dawka smaczków, które twórcy podsuwają nam dość często. Więc jeśli graliście w jedynkę z pewnością kilka z nich wyłapiecie. Jeśli nie - także na wiele z nich będziecie mogli się natknąć. Warto także poszukać informacji w Internecie. Z resztą jak w przypadku wielu gier pojawiają się w kosmicznych ilościach teorie, dodatkowe

Mogę też narzekać na to, że o ile niektórymi postaciami grało mi się genialnie, to etapy w których sterowałem żołnierzem dały mi mocno w kość głównie ze względu na ograniczenie do jednego, wybranego przeze mnie rodzaju broni przed pójściem na misję. Już nawet to, że Evan stronił od używania broni palnej i po podniesieniu pierwszego lepszego karabinu rozkładał go na czynniki pierwsze przypadło mi bardziej do gustu niż to, że dzielny, rudy wojak zmuszony został do używania strzelby sztuk jeden. Bo przecież radzieckiego kałacha się brzydzi...



Jak wspomniałem - ogólnie grało mi się niewiarygodnie dobrze, bo trzon rozgrywki pozostał teoretycznie ten sam. Czyszczenie pomieszczeń, wyczekiwanie na dogodny moment na atak i wykręcenie jak najlepszego combo w takt świetnie skonstruowanej ścieżki dźwiękowej (o której na koniec). Problemem jednak nie jest nawet wtórność tego, co robimy, bo w przypadku gry jaką jest Hotline Miami 2: Wrong Number ona nie wadzi. Problemem jest to, że jak na tytuł z segmentu indie wykonany w dość prosty sposób ma on dość sporo dziwnych bugów.

Dla przykładu niekiedy nasi przeciwnicy, którzy z resztą za mądrzy nie są, potrafią się zaklinować w drzwiach. My nie możemy ich zdjąć, a oni wyskakują na nas niespodziewanie zadając nam mocnego sierpowego, ładując nóż w brzuch czy strzelając do nas jakby nigdy nic. Niekiedy też chodzące po mapie psiaki potrafią dziwnie kręcić się w kółko zamiast spacerować sobie jakby nigdy nic.

No dobra... może po prostu gania własny ogon...

Wspomniałem o tym, że inteligencją przeciwnik nie grzeszy i niekiedy, aby nas zauważył musimy w pełni przejść z jednego pomieszczenia do drugiego. Podobnie sprawa się ma z oknami - pod pewnym kątem jesteśmy wręcz niewidoczni dla stojącego jak wół przed szybą gangstera czy żołnierza. A przecież wypadałoby zerknąć co jakiś czas w lewo i prawo. I teraz sobie pomyślmy - co by było, gdyby w Hotline Miami faktycznie wprowadzić wskaźniki wizji podobne do tych z Commandosów? Poziom trudności z pewnością wzrósłby niebotycznie i chyba byłoby to naprawdę dobre rozwiązanie.

Ale co do samego poziomu trudności to nie wydaje mi się on jakoś nadzwyczajnie wysoki. Oczywiście - frustrujący, bo trzeba powtarzać niektóre sekwencje kilkadziesiąt razy. Jednakże patrząc właśnie na ten aspekt ciągłego naciskania przycisku "R", a także tego że niektóre z bugów pomagają (a niektóre przeszkadzają) idzie nauczyć się wielu sztuczek i wykorzystywać sytuację na naszą korzyść. Czy Wrong Number jest łatwiejsze od pierwszego Hotline Miami? Wydaje się, że tak, ale być może spowodowane to wszystko było już wcześniejszym zetknięciem się z tą produkcją.


Graficznie jest niewiarygodnie klimatycznie, fabularnie także. Całości dopełnia po raz kolejny świetnie dobrana przez Dennaton Games ścieżka dźwiękowa. I nawet pomijając te wszelkie niedoskonałości czy scenariusz, który może się spodobać dopiero gdy postanowimy poukładać sobie wszystkie elementy to jest główny napęd Hotline Miami jako serii, bo już w przypadku pierwszej odsłony potrafiłem słuchać wszystkich utworów w kolejności wykonywanych misji. Tutaj jest jeszcze lepiej!

Carpenter Brut, M|O|O|N czy Perturbator - to tylko przykłady tych, których utwory możemy usłyszeć w trakcie zabawy. Jeśli lubicie tego typu elektroniczne melodie to z pewnością przez kolejne dni będziecie katować niektóre kawałki. Jeśli spodobały się Wam soundtrack pierwszego Hotline Miami to także i ten się spodoba. A moment w którym w słuchawkach czy głośnikach rozbrzmiewa Roller Mobster... Tak, to jedna z najlepszych chwil w całej grze!

W tej chwili jedyne na co wypada czekać to zapowiedziany wcześniej edytor poziomów. Zawsze to sposób na nieco dłuższą żywotność gry. Czy pojawi się kolejna część? Twórcy zapowiedzieli, że to ostatnie spotkanie z Hotline Miami, ale... Z resztą przejdźcie grę sami to będziecie wiedzieć więcej.



Dlatego też postanowiłem ocenić grę podwójnie:

Jeśli graliście już w Hotline Miami, wiecie co z czym tu się szamie i potrzebujecie więcej to w Hotline Miami 2: Wrong Number wręcz TRZEBA zagrać. Jako poszerzenie fabuły sprawdza się świetnie, wprowadzenie większej liczby bohaterów wypada na plus, a na błędy czy chaotycznie ułożoną, choć ciekawą linię fabularną można przymknąć oko.

Jeśli jednak nie spotkaliście się jeszcze z twórczością Dennaton Games to WARTO najpierw zagrać w pierwszą część, a później zapoznać się z Wrong Number. Historia wtedy nabierze znacznie rumieńców i nie będziecie czuli aż tak bardzo zaatakowani wszystkim, co dzieje się na ekranie.

A z resztą - jeszcze jest komiks. Z nim także warto się zapoznać.
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz