Resident Evil: Revelations 2 (PC) - Judgement i Metamorphosis - Recenzja




No i skończyło się - marzec upłynął mi pod znakiem Resident Evil: Revelations 2. Czy czuję, że ten czas był stracony? Niekoniecznie, choć uważam, że mogło być znacznie lepiej. Postanowiłem w tej kończącej całość recenzji ocenić drugą połowę pod kątem fabularnym, powiedzieć kilka słów na temat trybu Raid, a także na koniec wystawić ostateczną ocenę dla całości. Bez numerków... tak będzie łatwiej...

Na wstępie jednak chciałbym zaznaczyć, że chyba o wiele lepszym pomysłem i wykorzystaniem potencjału drzemiącego w Revelations 2 byłoby poszerzenie gry o jakieś może cztery kolejne odcinki nie licząc dodatkowych, o których później. Powód jest banalny - niektóre wątki można spokojnie rozszerzyć, postacie przedstawić bliżej, a wtedy całość mogłaby spokojnie dorównać pierwszej odsłonie Revelations. Już pal licho to, że graficznie prezentuje się naprawdę średnio jeśli nie słabo. Bo źle nie jest, ale oczekiwania względem gry pojawiającej się już w "nowej generacji" są naturalnie wyższe. Być może gdyby podobnie jak w przypadku jedynki gra najpierw pojawiła się na 3DSach, a później mielibyśmy do czynienia z portem to można byłoby to w pewien sposób uzasadnić. A tak? Ciężko jest to uczynić, skoro szósty Resident Evil prezentuje się o wiele lepiej.



Grając w trzeci epizod zatytuowany Judgement miałem małą nadzieję na to, że faktycznie zagadki, z którymi przyjdzie się zmierzyć parze Claire i Moira będą o wiele bardziej złożone. Sam motyw poszukiwania wątroby Prometeusza, zwiedzanie fabryki i rzeźni (motyw z wypełnieniem naczynia krwią... widać chyba nawiązania...) było całkiem klimatyczne. Jednakże czułem, że tak naprawdę wszystko ogranicza się do schematu pójdź tam- weź coś - zanieś tam - podmień i weź pierwszą część łamigłówki. W przypadku Barriego i Natalii nie do końca zrozumiałem dlaczego wszystko zostało rozegrane w taki, a nie inny sposób. Przecież główny przeciwnik naszych bohaterów stał przed nimi, a i tak ciężko było poczuć jakikolwiek strach czy też napięcie. Ot tam - spotkali się, uciekli, koniec. Sprawa podobnie wyglądała w zakończeniu, tylko że różnica wyglądała tak, że Barry w następnym budzi się kilka metrów niżej. Gdzie i tak samo spotkanie wyglądało... dosyć kuriozalnie. Przecież to jest ostateczny boss do licha, a ten pojawia się w dość dziwnym miejscu, bo postanowił wyjść z tej wieży aby wziąć pogadać sobie z dziewczynką. Dlaczego więc przez cały czas nie próbował? Z resztą... Natalia była na tej sama przez pewien czas, więc zabicie jej nie było aż takim wyczynem.

Czwarty epizod to także trochę dziwna historia. Część Claire i Moiry zabrała mi jakieś 20 minut, gdzie część Barriego i Natalii trwała godzinę i zawarto w niej zakończenie.



Co ciekawe - bardzo spodobało mi się to, że na samym początku zostały wyjaśnione ramy czasowe Revelations 2. Otóż akcja po stronie Barriego dzieje się sześć miesięcy po tym, co działo się w częściach, w których kierowaliśmy poczynaniami Claire i Moiry. I w pewnym sensie wyjaśnia to dlaczego spotykamy nieco innych przeciwników na swojej drodze - innych trochę nadgryzionych zębem czasu, i nowe pokraki do zgładzenia. Tak naprawdę to, co zrobimy po drodze ma także znaczenie przy zakończeniu, które zobaczymy. Ze względu na spoilery postanowiłem następny kawałek tekstu zakryć. Jeśli chcecie go przeczytać - po prostu go zaznaczcie.

[SPOILER ALERT]

Otóż w Resident Evil Revelations 2 mamy dwa zakończenia - dobre i złe, które generowane jest na podstawie tego czy w epizodzie trzecim to Claire zabiła Neila czy Moira pokonała swoje lęki i użyła pistoletu, aby uratować swoją towarzyszkę.

Sęk w tym, że nieco później w czwartym epizodzie Moira zostaje zasypana gruzem w wieży, Claire skacze z niej, ląduje do wody i zostaje znaleziona przez BSAA, a później w zależności od wybranego przez nas sposobu załatwienia spraw z Neilem pojawia nam się zakończenie, w którym Natalia ginie lub zostaje uratowana... przez Moirę! 

Co więc robiła przez sześć miesięcy młodsza Burtonówna, która nie zginęła sześć miesięcy temu? Ano żyła pod opieką starego Rosjanina, którego spotykamy w kanałach. Ten z kolei znalazł ją, podleczył i nauczył jej podstaw przetrwania w dziczy. To z kolei zostało przedstawione w pierwszym epizodzie dodatkowym. W drugiem poznajemy losy Natalii, która obudziła się po sześciu miesiącach od wydarzeń z trzeciego epizodu.

Tym samym w zakończeniu uznanym jako dobre Claire wpada z helikopterem (z resztą podobał mi się tekst o tym, jak ta zostawiła Moirę i wróciła z "pierdzielonym" helikopterem i snajperką), rozprawiają się z Alex i wracają do domu. Barry adoptuje Natalkę, która u Burtonów... czyta Kawkę w swoim pokoiku uśmiechając się złowieszczo. Pamiętajmy jeszcze o innym elemencie - wydarzenia z Revelations 2 dzieją się przed tymi w Resident Evil 6, co można wywnioskować po rozmowie Claire i Barriego odnośnie Chrisa, którym zaopiekować ma się Piers - towarzysz Redfielda w szóstce.

[KONIEC]

Tak czy inaczej dobra - zakończenie podobało mi się nawet, ale brakowało w nim po prostu nieco większej ilość mięsa w postaci fabuły. Czegoś, co odcinkowo trzymało mnie w napięciu gdy grałem w Alana Wake'a czy The Walking Dead. Oczywiście mówię o tych dwóch ostatnich epizodach, bo gdyby oceniać to drugi był chyba najlepszym z czterech. Nawet ten moment, w którym poznajemy teoretycznie ważnego fabularnie bohatera jakim jest Evgeny Rebic i jest pokazany w trailerze odcinka trwa jakąś minutę... Jakby nie mogli po prostu zrobić z tego oddzielnej historii, przytrzymać gracza przy monitorze ciekawym wątkiem.



Z resztą ostatni epizod w wykonaniu Barriego z jednej strony się dłużył niemiłosiernie, a z drugiej było w nim wiele różnorodnych miejsc. Od przeładowni przez kopalnię, rezydencję kończąc na dziwnym laboratorium. Za dużo tego, bo każde z tych miejsc można byłoby jakoś na swój sposób przedstawić. Nawet sam fakt, że Barry wspomina, że już miał do czynienia z rezydencjami można poszerzyć o wspomnienia z pierwszego Resident Evil. I ciężko jest nie odnieść wrażenia, że Capcom sam sobie nałożył ograniczenie w postaci czterech epizodów gry i trzeba było to wszystko jakoś upchnąć w tym ostatnim, przez co całość traci mocno na wartości.

Nie pytajcie się mnie jak się gra w Revelations 2 w kooperacji, bo z reguły tego trybu unikam jeśli mam grać z kimś zupełnie losowym. A z moich doświadczeń z innych gier to zawsze próba "ustawienia się" na rundkę chociażby Splinter Cell: Blacklist zawsze kończyła się fiaskiem. Dlatego też wolałem się przemęczyć i zagrać sam. 

 Co do Raid Mode to ogólnie zamysł chyba był trafiony, choć o wiele bardziej wolałem Mercenaries z Resident Evil 5. Pograłem chwilę i sam system rozwoju wybranego przez nas bohatera, możliwość wybrania karabinu i "rozpakowywanie" pakietów w postaci płyt winylowych ma swój urok. Jednakże po pierwsze - wiele etapów to te, które pojawiały się m.in. w o wiele lepiej wyglądającym Resident Evil 6. Po drugie - walczymy z tymi samymi potworami i przebijamy się przez kolejne etapy. Często się zdarzało mi, że zanim przeszedłem dalej musiałem znaleźć jakiegoś umarlaka, który błąkał się gdzieś dalej, bo tak daleko przyszło mu zrobić respawn. I po trzecie - rewolwer teoretycznie jest odpowiedzią na wszystko, tak jak z resztą było w samym singlowym trybie. Ma kopa niewiarygodnego, a samą amunicję nawet nieco łatwiej znaleźć, więc jest bronią standardową.

Rozgrywka sama w sobie także dostaje rumieńców w momencie, gdy nasi przeciwnicy dostają przeróżne umiejętności dodatkowe. Dla przykładu pod koniec jednej z map musiałem stoczyć bój z typem, który miał moc zamrażania. Amunicji zero, więc sięgnąłem po nóż. Wyszedłem z tej batalii cało, ale ledwo co i to było świetnie. Ale czy zachęciło do dłuższego posiedzenia? Niekoniecznie - ale to kwestia przyzwyczajenia. Od grania, grindowania i ogarniania takich rzeczy mam już kilka innych tytułów i wcale nie potrzebuję kolejnego, w który gram głównie dla historii.



Czas więc na ocenę tego wszystkiego, krótko bo już trochę się nad tym wszystkim rozpisałem...

Jeśli więc jesteście wielbicielami serii Resident Evil to w Revelations 2 dobrze jest zagrać, choć po dłuższym zastanowieniu się to i bez tego jeśli obejrzycie sobie jakieś gameplaye czy skróty fabuły to dużo nie stracicie. Jeśli jednak nie graliście w Residenta i rozważacie zagrać w Revelations 2 to raczej nie zawracajcie sobie nim głowy, bo i w zasadzie nie ma czym. Są smaczki dla wielbicieli serii, ogólnie wszytko wygląda zjadliwie, ale nic szczególnego w tej grze nie ma.

W tej chwili natomiast najlepszą inwestycją w tym momencie będzie kupić sobie Resident Evil HD - klasyka w świetnym, odświeżonym wydaniu. Dobry sposób na zapoznanie się z głównymi bohaterami, a i chyba Capcom na tym raczej nie poprzestanie, więc możemy się spodziewać zremasterowanych wersji dwójki i Nemesisa.
Share on Google Plus
    Blogger Comment
    Facebook Comment

0 komentarze:

Prześlij komentarz